Na trasie z Mrągowa w kierunku Kętrzyna, dziś po godzinie 16, pasażerowie jadącego Forda postanowili zafundować sobie „rozrywkę” rodem z taniego horroru. Z okna samochodu oddawali strzały w kierunku pojazdów. Nie, nie była to broń palna — „tylko” zabawka ją przypominająca.
Ale czy to coś zmienia? Czy w czasach, gdy ludzie boją się o własne bezpieczeństwo, takie zachowanie można nazwać niewinnym żartem? Gdzie kończy się zabawa, a zaczyna terror codzienności? Jakie trzeba mieć braki — w wyobraźni, w odpowiedzialności, w człowieczeństwie — by parodiować akty przemocy dla własnej uciechy?
Czy naprawdę tak bardzo znieczuliliśmy się na agresję, że nie potrafimy już odróżnić humoru od grozy? Czy wystarczy mieć w ręku plastikową atrapę, by poczuć się panem sytuacji?
Niech śmiech, który mieli pasażerowie Forda, odbije się echem refleksji w głowach tych, którzy jeszcze potrafią odróżniać głupotę od odwagi.
Bo pytanie brzmi: kto tu naprawdę był zabawką — broń, samochód, czy może rozum?